WŁASNOŚĆ NIE-WŁASNA [próbka antropologii zaangażowanej]
7 05 2009 :: Katarzyna Wala :: KomentujOgród działkowy jest jak zielona wyspa w mieście. Wyłania się spośród chaotycznych ulic, gęstej miejskiej zabudowy, pachnie kwiatami i świeżo skoszoną trawą.
Wyspa to ładne porównanie, które jednak nie do końca oddaje charakter ogrodu. Bo i oczywiście ogrody są zielona połacią na mapie miasta, w wyraźny sposób oddzielony od zgiełku ulic – ale te fizyczne i symboliczne granice nie są nieprzekraczalne – miasto zalewa czasem subtelne linie brzegowe ogrodów nawet, jeśli te ostatnie starają się przed tym uchronić.
Ogród działkowy jest jak wieś, którą odwiedzają niechciani „obcy”. Tego typu obraz wyłania się z narracji działkowiczów. Podczas walnego zebrania wielokrotnie mówiono o nieszczelnych ogrodzeniach, które swobodnie przekraczają zwierzęta z poligonu wojskowego. Granice przekraczają śmieci – zarówno od strony cmentarza, jak również od wschodniej strony, gdzie ogród graniczy z garażami (i „garażowcami”). Tym, co działki mają na skraju nikt nie zazdrości. Co nie oznacza, ze pozostali czują się bezpieczni!
Bo granice przekraczają też ludzie.
Gdy kwitnąć zaczynają piwonie, to trudno przewidzieć jak długo uda im się przetrwać na swoich stanowiskach. Wieczorem ogród wygląda pięknie, a rano jedyny ślad po kwiatach stanowią krótkie łodygi. Śladem nocnych, bądź porannych penetracji ogrodu są też opustoszałe grządki. O te znikające owoce i warzywa nikt może nie miałby pretensji, gdyby od czasu, do czasu ktoś zapytał o pozwolenie. I gdyby (przy okazji) nikt nie niszczył ogrodzenia i roślin. Na działkach lepiej nie zostawiać też cennych przedmiotów – bo te, podobnie jak piwonie, czasem znikają.
I lepiej nie zamykać niczego na trzy spusty, bo niedostępne budzi pożądanie.
Ogród działkowy jest jak trawnik, zielona, rekreacyjna przestrzeń, którą można zorganizować wszędzie, gdzie jest ziemia i słońce; można też zaorać i w każdej chwili postawić coś nowego [czy aby na pewno?]. W planach zagospodarowania miasta przyszłość ROD „Różanecznik” nie jest jeszcze przesądzona. Ogród może pozostać na swoim miejscu. Może jednak podzielić los pozostałych wrocławskich ogrodów działkowych i zniknąć – pochłonięte przez miasto.
Jak można bronić własność nie-własną?